Wczoraj Parlament Europejski przyjął dyrektywę w przedmiocie tzw. „utworów osieroconych”. Zdecydowano, iż należy iść w kierunku udostępnienia takich dzieł szerszej publiczności, co pozostaje w zgodzie z całym projektem udostępniania kulturalnego dziedzictwa Europy w internecie. Jak podaje portal Parlamentu „Nowe przepisy uzgodnione z państwami członkowskimi mają na celu ułatwienie instytucjom użytku publicznego, takim jak muzea lub biblioteki, dostępu i korzystania z „utworów osieroconych”. Komentarze mówią o kroku w dobrą stronę. Ja powiedziałbym bardziej o kroczku. Ale najpierw kilka słów wyjaśnienia, co to w ogóle są „utwory sieroty”.

Każdy utwór ma swojego twórcę. Jak juz kiedyś wspominałem, utwór nie może powstać inaczej, jak na skutek działalności człowieka. Twórcy przysługują prawa autorskie do stworzonego dzieła, co daje mu monopol w zakresie korzystania z niego. Ponieważ wszelkiego rodzaju utwory wykorzystuje się w działalnosci wszelakiej (od kulturalnej nono-profit, po komercyjny biznes) szereg podmiotów jest zainteresowana korzystaniem z nich. Wszystko fajnie, gdy wiadomo, kto jest twórca interesującego nas utworu – wtedy można się dogadać, wypłacić nalezne wynagrodzenie i w umówionym zakresie korzystać. Co jednak, jeśli wiemy, że utwór jest chroniony (okres ochrony nie minął), jednak nie wiemy kto jest jego twórcą (uprawnionym z tytułu praw autorskich)? Klops.

Własnie w takim przypadku mówimy o „utworach osieroconych”, a więc takich, co do których nie jesteśy w stanie zidentyfikować twórcy, mimo, że mamy pewność, że czas ich ochrony nie minął i nie weszły do domeny publicznej.

Problem z brakiem mozliwości korzystania z tego rodzaju utworów dotyczy wielu płaszczyzn, od zablokowania biznesu, który chciałby na danym utworze zarobić (publikacje etc.), po instytucje kulturalne, które chciałby takie dzieła zabezpieczyć (np. dygitalizując je), czy upowszechniać (np. poprzez internet) – obecnie można takie dzieła udostepniać jedynie w czytelniach. Temat wprowadzenia regulacji prawnych umożliwiających korzystanie z takich „sierotek” od lat był postulowany przez zinteresowanych. W końcu europejski ustawodawca podjął działania i zajął się tematem, jednak jedynie wobec drugiej z wymienionych wyżej płaszczyzn.

Dyrektywaw s. dzieł osieroconych wprowadza zasady umożliwiające istytucjom pożytku publicznego korzystanie z dzieł mających taki status i chroniące je przed ewentualnymi roszczeniami twórcy, który w końcu się znajdzie. Wyglądac ma to mniej wiecej tak, iż przed uznaniem danego dzieła za „sierotę” należy podjąć staranne poszukiwania właściciela praw do utworu (zgodnie z postanowieniami dyrektywy), a następnie dzieła te mogą zostać opublikowane w internecie (oczywiscie ich zdygitalizowane wersje), dzięki czemu mają być dostępne dla wszystkich za darmo.

Dyrektywa przewiduje również zasady wynagradzania „rodzica” takich dzieł, jeśli ten się oczywiście znajdzie. Będzie on mógł również zmienić status swojego dzieła.

To na pewno kroczek w dobrą stronę, jednak wydaje się, że regulacja powinna pójść dalej. Fantastycznie, że instytucje wskazane w dyrektywie będą miały możliwość rozpowszechnienia utworów literackich, muzycznych, fotografii etc., które do tej pory kurzyły się na półkach, jednak biznes ma chyba większe możliwości, jeśli chodzi o dotarcie do ogółu społeczeństwa. Co więcej, korzystanie z „utworów osieroconych” nie ogranicza się do ich indywidualnego rozpowszechniania, ale również do ich rozpowszechniania w ramach większych projektów. No ale, bierzemy co dają i liczymy, że w końcu doczekamy całościowej regulacji. 

Tekst dyrektywy dostępny TUTAJ