Ten, kto z winy swej wyrządzi drugiemu szkodę, jest zobowiązany do jej naprawienia. Naprawienie oznacza, że odszkodowanie powinno opiewać na wysokość szkody. Na gruncie prawa autorskiego ten, kto naruszy autorskie prawa majątkowe, powinien naprawić szkodę… i to z nawiązką. Przynajmniej tak było do tej pory.
Zgodnie z obowiązującymi na gruncie prawa autorskiego zasadami odpowiedzialności za naruszanie autorskich praw majątkowych (art. 79 prawa autorskiego) uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa, naprawienia wyrządzonej szkody:
a) na zasadach ogólnych albo
b) poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej dwukrotności, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione – trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu.
Dysponując uproszczonym mechanizmem wyliczania wysokości odszkodowania, o którym mowa w lit. b, mało który uprawniony decydował się na dochodzenie roszczeń na zasadach ogólnych. Łatwiej bowiem wykazać, ile wynosiłoby należne wynagrodzenie i przemnożyć je przez dwa albo trzy, niż wykazywać wysokość powstałej szkody. Z tego też względu ustawodawca w ogóle przewidział taką możliwość, bowiem w sprawach o naruszenie praw autorskich często nie sposób ustalić wysokość szkody.
Takie rozwiązanie sprawiało jednak, że poszkodowany mógł w ten sposób uzyskać odszkodowanie przewyższające wartość rzeczywiście poniesionej szkody, co z kolei dla naruszyciela stanowiło swoistą dodatkową, negatywną konsekwencje jego niezgodnego z prawem działania.
Wątpliwości wobec takiego stanu rzeczy podnoszono od wielu lat, wskazując, że w wielu przypadkach trzykrotne należne wynagrodzenie zdecydowanie przewyższało wysokość poniesionej szkody (o ile w ogóle szkodę poniesiono). Jednak dopiero teraz sprawa trafiła przez Trybunał Konstytucyjny, na skutek skargi skierowanej przez podmiot, który przez sądy obu instancji został zobowiązany do zapłaty odszkodowania opiewającego właśnie na trzykrotność należnego wynagrodzenia.
23 czerwca br. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych w zakresie, w jakim uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa, naprawienia wyrządzonej szkody poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej – w przypadku gdy naruszenie jest zawinione – trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu, jest niezgodny z Konstytucją (z art. 64 ust. 1 i 2 w związku z art. 31 ust. 3 w związku z art. 2).
Trybunał przyznał, iż w pewnych przypadkach, kiedy trudno ustalić wysokość rzeczywiście poniesionej szkody, rozwiązanie w postaci swoistego odszkodowania-ryczałtu jest zasadne. Jednak przepisy nie mogą dopuszczać do zaistnienia sytuacji, gdy uprawniony uzyskiwałby dodatkową korzyść, znacznie przewyższającą poniesioną szkodę. Art. 79 ust. 1 pkt. 3 lit. b prawa autorskie nie zapewnia zachowania proporcjonalności w tym zakresie, stąd uznany został za niekonstytucyjny.
Warto zwrócić uwagę, że skarga dotyczyła zawinionego naruszenia praw autorskich i Trybunał nie odniósł się do odszkodowania w wysokości dwukrotności stosownego wynagrodzenia w przypadku, gdy naruszenie nastąpiło bez winy naruszyciela.
Co zmieni się w praktyce? Być może orzeczenie TK złagodzi trochę zjawisko tzw. copyright trollingu, które opierało się między innymi na wyliczaniu odszkodowania w oparciu o trzykrotność należnego wynagrodzenia, nakłaniając do zawierania ugody. Pożyjemy, zobaczymy.
Pomijając fakt, że trudno dyskutować z treścią wyroków sądów – w tym sądu konstytucyjnego, mam wrażenie, że mechanizm, który było stosunkowo dobry dla twórcy (przecież i tak trzeba było to żądanie udowodnić w procesie) zostało usunięte, na rzecz rozwiązania znacznie gorszego, które odsyła do k.c. A to już niestety trzeba wyliczać, co nie jest mniej skuteczne, ale znowu trudniejsze – jak się wydaje, dla strony „słabszej” w procesie bo dochodzącej swoich praw.
Niestety, odwołanie do „zasad ogólnych” kc przy odszkodowaniu jest mniej skuteczne niż wszelkie ryczałtowe formy odszkodowania. Problem polega na konieczności udowodnienia szkody. A jak tu udowodnić szkodę przy czymś tak niewymiernym jak prawa autorskie… Usunięto zatem z systemu ważny dla ochrony praw autorskich przepis. Sędziowie TK, jak to często bywa, nie myślą o kłopotach w praktyce, tylko kierują się „wyższymi racjami”. A że w praktyce naruszyciele częściej niż dotąd pozostaną bezkarni, to już nie ich problem…
Nie zapominajcie jednak, że pozostaje możliwość żądania ryczałtu x2 (wyrok TK zakwestionował tylko ryczałt x3 w razie zawinionego naruszenia). Po stronie uprawnionego pozostaje więc cały czas poważny środek dochodzenia swoich praw i to w dodatku bez konieczności wykazania zawinienia (wykazać trzeba sam fakt naruszenia). To już jest bardzo wygodny środek w stosunku do ogólnych zasad dochodzenia odszkodowania.
Poza tym w kontekście art. 79 prawa autorskiego o pisanie uprawnionym (czy w szczególności – twórcy), jako o podmiocie słabszym, jest zasadne tylko przy umieszczeniu przymiotnika „słabszy” w cudzysłowie. Np. walka rzekomo „silniejszego” małego przedsiębiorcy z rzekomo „słabszym” twórcą w imieniu którego występuje OZZ 🙂
Może w XIX w. czy do połowy XX w. miało to sens. Teraz to tylko fikcja utrzymywana przez silny lobbing OZZ i innych zainteresowanych.