Dzisiejszy wpis poświęcę konkretnej sprawie, której szczegóły przedstawił mi jeden z czytelników bloga. Mam więc nadzieję, że dostarczę Wam materiału do przemyśleń i wyrażania własnych opinii, na które oczywiście zawsze czekam.

Nie tak dawno temu, w swoim artykule przygotowanym we współpracy z Dziennikiem Internautów, pisałem o obserwowanych przeze mnie pozytywnych zmianach w myśleniu o ochronie danych osobowych i prywatności. Pisałem też moim odczuciu, że sprawy „idą ku lepszemu”. Niestety, choć podtrzymuje swoją ocenę, gdyż na co dzień spotykam się z przykładami pozytywnych zmian w dziedzinie, którą się zajmuję, muszę przyznać, że nadal zdarzają się przypadki decyzji, co najmniej kontrowersyjnych.

W opisywanej przez czytelnika sprawie doszło do nieuprawnionego udostępnienia danych osobowych obywatela na stronie internetowej jednej z jednostek samorządu terytorialnego. Pomimo złożonego zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, m.in. z art. 51 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych, sprawa zakończyła się umorzeniem z uwagi na znikomą szkodliwość społeczną czynu.

Od początku…

Obywatel, którego sprawa dotyczy, skierował do jednego z radnych miejskich list, w którym zwracał uwagę na istnienie uzasadnionych podejrzeń w kwestii nieprawidłowości, jakich dopuścić miała się gmina i jej organy w toku realizacji jednej z inwestycji. List ten został opatrzony imieniem i nazwiskiem nadawcy, a także danymi kontaktowymi, w tym adresem oraz numerem telefonu. Dodatkowo, z treści listu wynikało, iż ma on charakter prywatny i nie powinien być upubliczniany, w tym nie powinien być udostępniony osobom, które potencjalnie mogą być odpowiedzialne za powstanie opisywanych nieprawidłowości.

Pomimo zastrzeżeń, list został odczytany na posiedzeniu Rady Miasta, a następnie w całości opublikowany na stronie internetowej gminy. W opinii autora listu, mogło go to narazić na szykany i narażać jego dobre imię w oczach lokalnej społeczności.

Co na to prokuratura?

W toku postępowania przygotowawczego wszczętego w wyniku zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa prokuratura potwierdziła opisany wyżej stan faktyczny, jednak umorzyła postępowanie z uwagi na fakt, iż czyn „jakkolwiek naganny, zawiera subminimalny ładunek społecznej szkodliwości„.

Prokurator prowadzący postępowanie uznał, że kierując list do osoby pełniącej funkcję publiczną, obywatel winien przewidzieć, że pismu zostanie nadany bieg urzędowy (pomimo uczynionych zastrzeżeń, co do jego poufności). Imię i nazwisko autora mogło natomiast zostać w ocenie prokuratora upublicznione z uwagi na naczelną zasadę jawności podejmowania decyzji przez organy gminy. Nadto, za publikacją listu przemawiać miała potrzeba ochrony dobrego imienia jednostki samorządu terytorialnego i konieczność zapoznania opinii publicznej z zarzutami stawianymi jej organom. Obejmować to miało również autora przedmiotowych zarzutów.

Prowadzący postępowanie, choć uznał za naganne opublikowanie danych dodatkowych, tj. adresu zamieszkania i numeru telefonu autora listu, wskazywał na w/w okoliczności jako umniejszające społeczną szkodliwość popełnionego czynu. Prokurator podnosił również, iż brak było w sprawie dowodów, że autor listu, w związku z jego publikacją, rzeczywiście spotkał się z jakimikolwiek negatywnymi reakcjami ze strony lokalnej społeczności.

Pomimo złożonego zażalenia i częściowym uchyleniu postanowienia o umorzeniu, prokuratura po podjęciu postępowania, sprawę ponownie umorzyła.

Szkodliwe czy nie?

Na tle tej sprawy rodzi się pytanie, czy obywatel działający, choć anonimowo, na rzecz dobra lokalnej społeczności (co nie było kwestionowane w analizowanej sprawie) musi obawiać się, że zostanie wytknięty palcem? Należy się zastanowić, czy można w przypadku działań osób pełniących funkcje publiczne mówić o znikomej szkodliwości tego rodzaju działań, w sytuacji, gdy występują one przecież z pozycji władz samorządowych, a sprawa dotyczy danych zwykłego obywatela. Nawet w przypadku, gdy obywatel ten znany jest ze swojego zaangażowania w sprawy lokalne.

W dzisiejszym wpisie nie chodzi mi o krytykę konkretnej Prokuratury i konkretnych decyzji. Zależy mi raczej na zastanowieniu się nad charakterem relacji pomiędzy państwem i obywatelem, szczególnie w kontekście ochrony prywatności tego drugiego.