Niebawem zaczną się letnie Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Prasa już od jakiegoś czasu donosi o kiepskich warunkach w wiosce olimpijskiej, kolejnych dyskwalifikacjach za doping, a ostatnio… o zakazie używania słów związanych z Olimpiadą. O co tak naprawdę chodzi z „Zasadą 40” (Rule-40)?

Igrzyska olimpijskie to święto sportu i największa na świecie międzynarodowa impreza sportowa. Promując idee olimpijskie sportowcy z całego świata (no może oprócz Rosji) rywalizują o medale ku uciesze kibiców. Igrzyska nie dają o sobie zapomnieć, a symbole olimpijskie widać praktycznie wszędzie (o ochronie symboli możesz poczytać TUTAJ).

Przez cztery tygodnie w telewizji i internecie będziemy oglądać zmagania lekkoatletów, bokserów, kajakarzy, koszykarzy, łuczników, pływaków, piłkarzy, szermierzy, żeglarzy oraz… ogromną ilość REKLAM.

I tutaj dotykamy problemu tzw. „zasady 40”, która w zamyśle Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego ma ograniczyć (prze)komercjalizację igrzysk i pozwolić skupić się sportowcom na rywalizacji… Czy rzeczywiście?

Prasa donosi dość nieprecyzyjnie, że MKOl zakazał używania w czasie igrzysk słów związanych z olimpiadą tj. „Olimpiada”, „Rio”, „Rio de Janeiro”, „Medal”, czy też „2016”. Zgroza!

Precyzuję, zakaz dotyczy sportowców, trenerów i innych uczestników igrzysk, a tak naprawdę dotyczy ich sponsorów. Zgodnie bowiem z „Zasadą 40” w okresie od 27 lipca do 24 sierpnia ograniczona jest możliwość korzystania z wizerunków tychże osób, przez ich sponsorów, z wykorzystaniem zwrotów i słów nawiązujących do Igrzysk Olimpijskich.

Przykład:

Reklama, w której olimpijczyk zachwala sieć komórkową, bo prawie za darmo, muzyka, zasięg itd. będzie w porządku. Jednak gdyby ów sieć komórkowa wykorzystała w reklamie z tymże olimpijczykiem symbole olimpijskie, jedno z zakazanych słów i kończyła reklamę sloganem „Nasz Olimpijczyk, trzymamy kciuki i życzymy medalu w Rio”, wtedy „Zasada 40” zostanie złamana.

Konsekwencje natomiast mogą być nieprzyjemne dla samego sportowca, który zgodził się na takie wykorzystanie jego wizerunku, imienia itp., bowiem za złamanie „Zasady 40” grozi mu dyskwalifikacja z igrzysk.

Aha i jeszcze jedna ważna kwestia, zakaz dotyczy jedynie tzw. sponsorów nieoficjalnych, a więc takich, którzy wspierając danego olimpijczyka nie uzyskali statusu oficjalnego sponsora Olimpiady. Oficjalnie sponsorzy mogą korzystać z potencjału marketingowego „swoich” olimpijczyków ile się da.

Zainteresowanych odsyłam do Q&A dotyczących „Rule-40” – dostępne TUTAJ.

Oczywiście poza tym wszystkim korzystanie ze wspomnianych na początku symboli również doznaje pewnych ograniczeń, ale o tym pisałem przy okazji Igrzysk w Soczi ;]