Twórcy bloga PROCESOWY.PL wzięli niedawno na tapetę temat ściągania plików (muzyka, filmy) oraz programów komputerowych pod kątem potencjalnych karnoprawnych konsekwencji tego rodzaju działalności. Wpis zmotywował mnie do napisania kilku słów na temat problemów dowodowych, z jakimi będzie musiał zmierzyć się oskarżyciel w przypadku decyzji o postawieniu zarzutów. 

Wpis Adama Mury znajdziecie TUTAJ. Zasadniczo autor rozróżnił pobieranie muzyki, filmów, zdjęć i innych dzieł chronionych na gruncie prawa autorskiego oraz pobieranie programów komputerowych.

W przypadku programów komputerowych wskazano, że

sprawa jest dosyć prosta. Zgodnie z obowiązującymi obecnie uregulowaniami uzyskanie programu komputerowego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej jest przestępstwem

Zgoda, z tym jednak zastrzeżeniem, że program komputerowy, który się uzyskało, nie został udostępniony przez uprawnionego (za jego zgodą). Przestępstwem będzie bowiem jedynie uzyskanie programu komputerowego w sposób naruszający prawa jego właściciela (uprawnionego z tytułu autorskich praw majątkowych). Zatem w przypadku programów rozpowszechnianych w sieci za zgodą uprawnionego, np. wolne oprogramowanie, wersje freeware itd. itp. nie dojdzie do realizacji znamion czynu zabronionego, o którym wspomniał Adam.

Jeśli chodzi o muzykę i filmy Adam napisał, że

zasadniczo samo pobranie pliku filmowego lub muzycznego mieści się w granicach tzw. dozwolonego użytku osobistego, a więc nie podlega odpowiedzialności karnej. Dlatego też każdy jest uprawniony do nieodpłatnego korzystania z już rozpowszechnionego utworu „na własny użytek” bez jednoczesnego „udostępniania go innym”

Ponownie zgoda, ale znów z zastrzeżeniem i uzupełnieniem.

Po pierwsze pojawiają się ostatnio tendencje, aby dozwolony użytek nie obejmował korzystania (ściągania) plików zawierających chronione na gruncie prawa autorskiego dzieła w przypadku tzw. „oczywistej nielegalności”. Chodzi o sytuacje, gdzie każdy przeciętny internauta powinien zdawać sobie sprawę, że plik pojawił się w sieci wobec woli/wiedzy uprawnionego, np. film przed premierą kinową, czy też w wersji nagranej kamerą na sali kinowej.

Po drugie dozwolony użytek rozciąga się na możliwość udostępniania chronionego dzieła innym, z ograniczeniem do osób najbliższych.

Jeśli natomiast chodzi o torrenty Adam przypomina, że

[…] z wymianą plików torrent jest tak, że jeśli jedna osoba pobiera plik, to jednocześnie udostępnia go innym osobom (peer-to-peer). […] aby rozpowszechniać cudzy utwór, należmy mieć zgodę jego twórcy. Bez niej osoba rozpowszechniająca dany plik łamie przepisy prawa prawa autorskiego. A skutki tego mogą być daleko idące ponieważ – wkraczamy tutaj na szerokie wody przepisów karnych w ustawie o prawie autorskim

Technologia wymiany plików p2p, na której opierają się torrenty właśnie na tym polega i rzeczywiście, upraszczając sprawę, dochodzi w takim przypadku do rozpowszechniania utworów, co może potencjalnie wiązać się z odpowiedzialnością karną.

Oskarżyciel publiczny staje jednak w takich przypadkach przed sporym wyzwaniem związanym z udowodnieniem potencjalnemu sprawcy dopuszczenia się czynu zabronionego.

Po pierwsze, prokurator musi ustalić, kto rzeczywiście korzystał z komputera, uruchomił klienta torrent oraz pobierał/rozpowszechniał dane utwory.

Organy ścigania zazwyczaj bez większych problemów mogą ustalić adres IP, za pośrednictwem którego odbywał się transfer danych. Ten numer jednak nie wskazuję bezpośrednio na osobę potencjalnego sprawcy, ale na abonenta usługi dostępu do sieci. Pozwoli to zlokalizować miejsce, gdzie może znajdować się komputer. Jeśli w ustalonym miejscu policja nie znajdzie żadnego sprzętu, trop się urywa. Jeśli natomiast jakiś sprzęt komputerowy się znajdzie to wobec konieczności sprawdzenia, czy na komputerze tym znajduje się klient torrent oraz inne dowody ściągania/udostępniania treści chronionych, organy ścigania dokonują zatrzymań i przeszukań sprzętu. Jeśli nic takiego na sprzęcie się nie znajdzie, to znów trop się urywa (albo zarzuty ograniczą się do uzyskania cudzego programu komputerowego – przecież każdy ma na komputerze jakiś nieopłacony program, którego okres testowy już minął :P).

Zakładając natomiast, że analiza sprzętu potwierdzi, że za jego pomocą rozpowszechniane były chronione utwory, przed prokuratorem pojawia się zadanie ustalenia, kto tego dokonał. Jeśli użytkownik sprzętu był jeden, sprawa wydaje się łatwa, jednak jeśli potencjalnych nawet użytkowników jest było więcej, pojawia się problem w ustaleniu rzeczywistego sprawcy.

Po drugie oskarżyciel powinien udowodnić, że doszło do rozpowszechniania utworu chronionego. Tutaj trzeba się na chwilę zatrzymać i spojrzeć na zasady działania technologii torrent. Korzystając z p2p nie dochodzi do przesyłania całych plików konkretnym internautom, albo inaczej mówiąc, osoba udostępniająca plik nie rozpowszechnia całego utworu chronionego poprzez przesłanie np. całego utworu muzycznemu osobie pobierającej. Pomiędzy internautami dochodzi do transferu fragmentów pliku. Internauta pobierający uzyskuje cały plik od kilku(nastu) internautów udostępniających. Warto w tym miejscu natomiast przypomnieć, że prawo autorskie chroni utwory, jednak jedynie w zakresie ich twórczych elementów.

W mojej ocenie zatem należy bezwzględnie ustalić, czy potencjalny sprawca dopuścił się rzeczywistości rozpowszechniania utworu chronionego w zakresie jego elementów chronionych.

Jeśli bowiem pakiet danych, który rozpowszechnił internauta nie będzie oznaczał fragmentu utworu, który będzie można uznać za twórczy, trudno mówić o złamaniu art. 116 ustawy o prawie autorskim. Przepis ten mówi o rozpowszechnianiu utworu – być może stanowisko, że doszło do rozpowszechniania fragmentu utworu, a nie całego utworu, nie będzie skuteczne, jednak wskazanie, że doszło do rozpowszechnienie fragmentu utworu, który to fragment nie podlega ochronie prawnautorskiej, moim zdaniem ma rację bytu.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której internauta udostępnia plik z e-bookiem, składającego się ze stron zapisanych teksem i stron pustych albo utworu muzycznego zawierającego liczne fragmenty ciszy. Co w sytuacji, gdy konkretne dane cyfrowe, których transfer nastąpił, ograniczały się do tych stron pustych lub fragmentów ciszy?

Moim zdaniem prokurator, aby zdecydować się na postawienie komuś zarzutu z tytułu rozpowszechniania treści chronionych prawem autorskim, powinien po pierwsze być przekonany kto dopuścił się tego czynu (dysponować dowodami potwierdzającymi bezpośrednio tę okoliczność), po drugie natomiast powinien być w stanie udowodnić, że doszło do rozpowszechnienia całego utworu chronionego lub jego fragmentów podlegających ochronie, a więc tych twórczych.