Przedstawiam pierwszy wpis z serii pt. PRAWA AUTORSKIE W ACHITEKTURZE. Zacznę od podstaw. Mówiąc utwór architektoniczny, większość z Was pomyśli o jakimś budynku. Niektórzy pomyślą o różnego rodzaju projektach. Niewielu skojarzy to hasło ze szkicami, modelami, makietami, wizualizacjami i fotografiami różnego rodzaju obiektów. Praktycznie nikt nie pomyśli o wszystkich tych postaciach. Rozstrzygnięcie kwestii, co tak naprawdę można uznać za utwór architektoniczny, jakie postaci może on przybrać, ma doniosłe znaczenie dla objęcia rezultatów pracy architektów i projektantów ochroną na gruncie prawa autorskiego.

Zajmując się problematyką prawnoautorską do utworów architektonicznych warto zapoznać się z poglądami przedstawicieli środowiska architektów dotyczącymi tych właśnie kwestii. Warto wiedzieć, co sami architekci, zarówno ci posiadający wiedzę z zakresu prawa autorskiego  jak i ci wypowiadający się w tej kwestii jedynie intuicyjnie, uważają za utwór w ich dziedzinie.

W teorii (historii) architektury spotkamy się z poglądem, zgodnie z którym z utworem w architekturze nie mamy do czynienia dopóki dany obiekt nie zostanie wybudowany. Pogląd ten identyfikuje utwór architektoniczny z jego nośnikiem (corpus mechanicum) w postaci zrealizowanego obiektu budowlanego. Zwolennikami tej teorii byli przede wszystkim moderniści z Charlesem Édouardem Jeanneretem, znanym bardziej jako Le Corbusier, na czele. Le Corbusiere ponoć twierdził, że „wszystko, co jest na kalce to merde”. Dociekliwi niech tłumaczą.

Przeciwnym do zaprezentowanego jest pogląd doszukujący się powstania utworu architektonicznego wcześniej, niż powstanie obiektu, tj. w sferze szeroko rozumianego projektu architektonicznego. Przywołać można w tym miejscu stanowisko Vittorio Gregottiego (Il territorio dell’architettura), który twierdził, że architekt nie buduje domów, lecz buduje projekty domów.

Dziś oba te skrajne stanowiska wydają się być jednak mało popularne. Przeważa pogląd, słuszny z resztą,  iż z utworem architektonicznym możemy mieć do czynienia zarówno w postaci projektu jak i wybudowanego obiektu. Przesłanką decydującą o uznaniu danego „wytworu” za utwór nie jest już etap prac (faza projektowa/faza realizacji), czy też postać utrwalenia, ale element twórczości i oryginalności, rozumianej jako indywidualne piętno twórcy, dotyczące części strukturalnej utworu rozumianej jako forma, sposobu rozwiązania (przedstawienia) określonych treści, idei, funkcji.

Architekci intuicyjnie prawa autorskie łączą z materialnym nośnikiem na jakim utrwalono dany utwór – projektem, czy też zrealizowanym obiektem. Jak jednak wiemy nie jest to przesłanka w ogóle konieczna do zaistnienia utworu. Pamiętajmy, że utwór to dobro niematerialne i nie należy sprowadzać go do nośnika. Utwór musi zostać ustalony, a więc wystarczy jego świadome zakomunikowanie przez twórcę innym osobom, niezależnie, czy  w parze z ustaleniem następuje utrwalenie utworu.

Ten powszechnie panujący w doktrynie pogląd ma swoje oparcie również w ugruntowanym orzecznictwie Sądu Najwyższego, który w orzeczeniu z dnia 25 kwietnia 1973 r. stwierdził, iż „utwór artystyczny staje się przedmiotem prawa autorskiego już wtedy, kiedy następuje jego ustalenie, tj. gdy przybierze jakąkolwiek postać, chociażby nietrwałą, jednakże na tyle stabilną, żeby cechy i treść utworu wywierały efekt artystyczny” (orzeczenie Sądu Najwyższego z dnia 25 kwietnia 1973 r., sygn. akt. I CR 91/73, OSNC 1974/3/50). Utwór może zatem powstać nawet bez „zapisania” go na jakimkolwiek materialnym nośniku. Jako podręcznikowy przykład utworów istniejących, ale nieutrwalonych podaje się nierejestrowane improwizacje muzyczne.

W praktyce jednak, w przeważającej większości przypadków, „ustaleniu” utworu towarzyszy równoczesnie jakaś postać „utrwalenia”.

Można zadać sobie pytanie, czy w przypadku utworu architektonicznego w ogóle możliwa jest jego percepcja przez inne niż twórca osoby w inny sposób, niż poprzez zapoznanie się z jego nośnikiem, chociażby szkicem. W olbrzymiej większości przypadku utwór architektoniczny będzie na tyle złożony, że w mojej ocenie niemożliwe będzie jego ustne zaprezentowanie (opisane) w taki sposób, aby zaistniał on w świadomości osób trzecich w formie, którą na myśli ma twórca. Przykładem utwierdzającym mnie w tym przekonaniu może być obserwacja procesu rekrutacji i przeprowadzania egzaminów wstępnych na wydziały architektury wielu wyższych uczelni, gdzie kandydaci mają narysować obiekt na podstawie danego im słownego opisu. Praktyka pokazuje, że w takich przypadkach powstaje tyle różnych utworów, ilu kandydatów na studia.

Utwór architektoniczny należy moim zdaniem zakwalifikować (albo traktować analogicznie w tej kwestii) do szeroko rozumianych dzieł plastycznych. Te ostatnie bowiem, w przeciwieństwie np. do utworów muzycznych lub wyrażonych słowem, dużo ściślej związane są z nośnikami na jakich są utrwalone. Utwór muzyczny może powstać, zostać usłyszany przez osoby trzecie w jego dokładnej formie i nie musi zostać utrwalony. Dzieła plastyczne muszą być natomiast urzeczywistnione w postaci obrazu lub rzeźby, aby osoby trzecie mogły się z nimi w ogóle zapoznać. Podobnie jak tradycyjne utwory plastyczne, większość utworów architektonicznych musi zostać urzeczywistniona w postaci co najmniej szkicu, rysunku, projektu, wizualizacji komputerowej, czy w końcu zrealizowanego obiektu, aby móc zaistnieć w świadomości odbiorców.

Warto zwrócić uwagę, iż co prawda w programach studiów architektonicznych znajdziemy przedmioty takie jak prawo autorskie, prawo budowlane. Często jednak, w szczególności ta pierwsza dziedzina prawa traktowana jest po macoszemu. Dlatego też nie należy dziwić się uproszczeniu i przekonaniu panującemu wśród architektów dzisiaj, sprowadzającemu utwór architektoniczny do różnych rodzajów jego nośników (najczęściej do szeroko rozumianego projektu oraz obiektu), a nie do niematerialnej wartości intelektualnej.

Oczywiście spotkałem się również z architektami, którzy doskonale odnajdowali się w tej tematyce, którzy wiedzieli, co należy rozumieć pod pojęciem utworu architektonicznego i którzy doskonale znali przysługujące im prawa autorskie (z tego miesjca gorąco ich pozdrawiam). Jednak w większości przypadków tematyka ta jest dla architektów obca albo bardzo mało znana.