Do stworzenia niniejszego wpisu skłonił mnie artykuł, opublikowany ostatnio w Gazecie Wyborczej – Dużym Formacie, a traktujący o osobach ściągających nielegalne oprogramowanie, muzykę, bądź filmy oraz o sposobie, w jaki, na te incydenty reagować zaczęły Organizacje Zbiorowego Zarządzania Prawami Autorskimi. Autor tekstu wskazał bowiem, iż powszechnie stosowaną, a zarazem najskuteczniejszą metodą walki z piratami komputerowymi stała się groźba złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, na wieść o której, sprawcy zawierać mają ugody zobowiązujące ich do zapłaty za nielegalnie pobrane pliki. Równocześnie z zawartą ugodą, pokrzywdzeni zobowiązują się nie składać zawiadomienia o popełnionym przestępstwie.

Na pierwszy rzut oka, sprawa wydaje się być załatwiona po myśli wszystkich zainteresowanych. Z jednej bowiem strony mamy naprawioną szkodę, która wyrządzona została określonemu twórcy, z drugiej natomiast sprawca ponosi finansowe konsekwencje swojego działania oraz ma nauczkę iż podobne zachowania w przyszłości mogą skończyć się dla niego dużo dotkliwszymi konsekwencjami. Czy jednak aby na pewno?

W tym miejscu chciałem zwrócić uwagę na kilka okoliczności, które powinny mieć znaczenie jeśli chodzi o rozpatrywanie ewentualnej odpowiedzialności karnej, osoby której zarzucane jest postępowanie w w/w sposób. Autor wspomnianego artykułu skupił się bowiem w głównej mierze na uprawnieniach pokrzywdzonych, ja natomiast postaram się odnieść się do praw osób, posądzanych o dopuszczanie się zabronionych zachowań. Z reguły bowiem osoby te nie zdają sobie sprawy ze swojego położenia oraz tego jakie prawa przysługują im już na etapie postępowania przygotowawczego. Jest to o tyle istotne, iż często sprawy karne, zamiast skierowaniem aktu oskarżenia, kończą się umorzeniem postępowania.

W pierwszej kolejności warto wspomnieć, iż jedną z naczelnych zasad prawa karnego jest zasada domniemania niewinności. Innymi słowy, to organy ścigania muszą wykazać, że do czynu zabronionego w ogóle doszło oraz kto jest jego sprawcą. Na gruncie przestępstw związanych z użyciem komputerów jest to o tyle trudne, iż w większości przypadków niezmiernie ciężko jest powiązać konkretny numer IP z jego użytkownikiem. Jeśli natomiast dany komputer jest publicznie dostępny (np. kawiarenka internetowa), wskazanie kto za jego pomocą dopuścił się czynów zabronionych, pozostaje w zasadzie całkowicie niemożliwe.

Nieco inaczej sprawa się ma jeśli chodzi o urządzenia znajdujące się w miejscu zamieszkania. Tutaj problem, o którym wspomniałem powyżej, staje się z reguły drugorzędny. Często bowiem na każdego członka rodziny przypada osobny komputer, skutkiem czego można bez większych przeszkód przyporządkować poszczególne urządzenia do ich użytkowników. Na kanwie opublikowanego w Dużym Formacie artykułu rodzi się natomiast inny problem. Jeśli bowiem wezwanie do zapłaty, zostanie wystosowane przez pokrzywdzonych, jeszcze przed przeszukaniem miejsca zamieszkania potencjalnego sprawcy przestępstwa, wówczas osoba ta będzie miała czas na to aby pozbyć się dowodów przemawiających o jej ewentualnej winie. Sytuacja ta, jakkolwiek oczywista, w praktyce jest jak najbardziej spotykana.

Równocześnie warto wskazać, iż organy ścigania nie powinny w ogóle rekwirować i zabezpieczać nośników informacji znalezionych podczas przeprowadzanych przeszukań. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, aby czynności te przeprowadzane były w asyście biegłych, którzy powinni na bieżąco sporządzać kopie binarne ujawnionych pamięci. O ile bowiem kopia ta sporządzona zostanie poprawnie, oryginał nośnika staje się, dla dalszego biegu postępowania, zbędny. Metoda działania, polegająca na zatrzymywaniu wszystkiego na co natkną się organy ścigania, może być uzasadniona w zasadzie wyłącznie koniecznością sprawdzenia czy sam sprzęt nie pochodzi z kradzieży. O ile natomiast jego właściciel jest w stanie, podczas przeszukania, przedstawić dowód zakupu danego urządzenia, jego zabezpieczanie uważam za niepotrzebne i nieuzasadnione.

Z niewiadomych natomiast przyczyn, w dalszym ciągu przeszukania wiążą się z zabezpieczaniem wszystkich urządzeń, które tylko wpadną w ręce policji, co często skutkuje paraliżem prowadzonej działalności (szczególnie jeśli zabezpieczeniu podlegają urządzenia stanowiące własność przedsiębiorstw). W tego typu sytuacjach skarga na przewlekłość postępowania (co wskazane zostało w „Dużym Formacie”) wydaje się środkiem nieadekwatnym dla doznanych szkód. Wysoce wątpliwe jest także, iż okaże się ona środkiem skutecznym. Moim zdaniem, w takiej sytuacji, w pierwszej kolejności należy skorzystać z uprawnień, które daje sam kodeks postępowania karnego, a konkretnie z przewidzianej w nim instytucji zażalenia. Bywa, że już wniesienie tego środka zaskarżenia skutkować będzie zmianą zaskarżonego postanowienia, a w konsekwencji zwrotem zarekwirowanego sprzętu.

Ponadto zawsze istnieje możliwość dochodzenia na drodze cywilnoprawnej, od Skarbu Państwa, odszkodowania z tytułu poniesionych strat (zarówno doznanych szkód, jak również utraconych korzyści) – będąc świadomym swoich uprawnień należy już na typ etapie gromadzić wszelkie materiały, które będą mogły posłużyć za dowód w ewentualnej sprawie o zapłatę.

Inną kwestią pozostaje to, co faktycznie znalezione zostanie na zabezpieczonym komputerze oraz to, w jaki sposób pokrzywdzeni weszli w posiadanie danych osobowych jego użytkownika. Materię tą postaram się jednak przybliżyć w następnych wpisach.