Liczba osób, które nie posiadają konta w którymkolwiek z internetowych portali społecznościowych sukcesywnie maleje. Początkowo, założenie konta na Facebook’u czy Naszej Klasie (obecnie NK) podyktowane było chęcią nawiązania kontaktu z dawnymi znajomymi, obecnie to również doskonały środek komunikacji oraz okno na świat. Nie tylko coraz łatwiej nawiązujemy znajomości, lecz także coraz chętniej upubliczniamy wszelkie informacje o Nas samych, nie licząc się z konsekwencjami takich działań.

Niewiele osób zdaje sobie sprawę, iż wszystko co raz znajdzie się w sieci na zawsze w niej pozostaje, nie mamy bowiem wpływu na to czy ktoś nie powieli opublikowanych przez Nas materiałów. Przyjmijmy sytuację dosyć powszechną – dana osoba co tydzień wrzuca na swoje Facebook’owe konto, zdjęcia z imprezy, które niekoniecznie, przedstawiają ją w dobrym świetle, czasem wręcz balansując na granicy dobrego smaku lub prawa. Podczas studiów materiały takie, mogą wydawać się niegroźne, często wręcz dobrze widziane w środowisku znajomych. Sytuacja diametralnie zmienia się, gdy osoba ta kończy studia i poszukuje pracy, bądź wykonuje zawód zaufania publicznego. W takim przypadku, informacje sprzed kilkunastu lat mogą zaważyć na dalszej karierze zawodowej oraz życiu osobistym. Innymi słowy to co kiedyś niegroźne, może stać się barierą hamującą dalszy rozwój człowieka.

Weźmy przypadek bardziej dosadny. Dochodzi do brutalnego morderstwa znanego aktora, sprawcy zostają schwytani, a w wyniku procesu skazani na wieloletnią karę pozbawienia wolności. Sprawa zyskuje medialny rozgłos, a nazwiska sprawców (łącznie z ich wizerunkami) umieszczone zostają w najpopularniejszej z encyklopedii, jako powiązane z nazwiskiem ofiary. Mija kilkanaście lat, osadzeni opuszczają zakład karny. Z czasem wyrok ulega zatarciu. Teoretycznie osoby te mają szansę wrócić do społeczeństwa i od nowa starać się poukładać sobie życie. Z uwagi jednakże na powszechnie dostępną informację o popełnionej przed laty zbrodni, powrót do społeczeństwa okazuje się niemożliwy.

Historia opisana powyżej wydarzyła się naprawdę. Do dzisiaj, wpisując w dowolnej wyszukiwarce hasło „Walter Sedlmayr” trafiamy na opis kariery zawodowej, tego popularnego niegdyś, niemieckiego aktora. Bez problemu znajdujemy również informację o procesie jego zabójców, włącznie z ich danymi osobowymi. Wolfgang Werlé oraz Manfred Lauber, bo o nich mowa, przez lata toczyli walkę o usunięcie tych danych z Wikipedii. Skutkiem tych działań informacje faktycznie zniknęły, jednakże wyłącznie z wydania niemieckojęzycznego.

Przykłady można mnożyć, konkluzja jaka nasuwa się po ich analizie pozostaje natomiast niezmienna – usunięcie informacji wprowadzonych niegdyś do sieci jest obecnie niemożliwe. Nawet jeśli usuniemy je z jednego portalu, nie możemy wykluczyć, że pojawią się one na zupełnie innym, często bez Naszej wiedzy. Osoba, której informacje dotyczą, pozbawiona jest możliwości ich kontroli, a w konsekwencji ochrony prawa do prywatności i pozostałych swobód obywatelskich. Problem już nabrał na znaczeniu, a stanie się dopiero języczkiem uwagi, kiedy pokolenie obecnych nastolatków wejdzie na rynek pracy.

Sprawę rozwiązałoby uchwalenie norm regulujących tzw. prawo do bycia zapomnianym (right to oblivion), będące niejako odpowiednikiem wskazanej powyżej instytucji zatarcia skazania. Według stanu na dzień dzisiejszy, w żadnym z Państw normy takie nie funkcjonują. Nie istnieją także techniczne narzędzia, aby prawo to realizować.

Na szczególną uwagę zasługuje więc przygotowywany w ramach Unii Europejskiej projekt zmian do Dyrektywy „w sprawie ochrony osób fizycznych w zakresie przetwarzania danych osobowych i swobodnego przepływu tych danych”. Propozycja przedstawiona przez unijnych polityków jest niewątpliwie przełomowa, szczególnie w kontekście dotychczasowego podejścia do przepływu informacji. Zasadza się ona na słusznym założeniu, iż osoba, której określone dane dotyczą, powinna mieć znacznie większy wpływ na ich przetwarzanie. Sposób w jaki to prawo ma być realizowane nie jest natomiast równie jasny co sama idea. Przykładowo, umieszczając zdjęcie na Facebook’u to właśnie ten portal ma być odpowiedzialny za dalsze losy publikacji. Jeśli więc postanowimy zdjęcie usunąć z Naszego profilu, Facebook będzie musiał uczynić to również ze wszystkich stron, na które zdjęcie to zostało skopiowane. Nie jestem przekonany czy założenie powyższe jest w ogóle do zrealizowania, a jeśli tak to czy nie będzie pociągać za sobą niewspółmiernie wysokich kosztów.

Kolejnym problemem pozostaje fakt, iż akty prawne uchwalane w ramach Unii Europejskiej obejmują wyłącznie Państwa leżące w obrębie Wspólnoty. W dalszym ciągu do rozwiązania pozostanie więc sytuacja, w której określone informacje znajdują się na serwerach położonych poza Europą. Ogólnoświatowe ujednolicenie prawa wydaje się w tej materii całkowicie niemożliwe.

Mając na uwadze powyższe, zasadnym jest przyjęcie, iż do czasu przedstawienia finalnej wersji proponowanych zmian pozostaje Nam wyłącznie liczyć, że przystawać będą one do rzeczywistości i nie pozostaną całkowitą abstrakcją.