Nie do końca wiadomo w jaki sposób nazwa produktu amerykańskiej firmy Hormel Foods, która skrótowo opisywała zawartość konserwy mięsnej (SPiced hAM) stała się synonimem niechcianej wiadomości przesłanej drogą elektroniczną. Teorii jest kilka, a jedna z nich głosi, że to przez Monty Pythona i skecz, gdzie klient restauracji nie potrafił uniknąć zamówienia mielonki (ang. spam), która znajdowała się w każdym daniu. W każdym razie słowo SPAM już dawno stało się powszechne i kojarzone jest przede wszystkim z niechcianą lub niepotrzebną wiadomością otrzymaną na skrzynkę e-mail. Pytanie na dziś: czy za wysyłanie spamu można pójść do więzienia?

Początkowo niegroźne zjawisko z czasem nabrało negatywnego charakteru. Używane jako narzędzie marketingowe zaczęło przekształcać się w działanie szkodliwe dla użytkowników sieci. Na marginesie warto wskazać, że za pierwszy duży spam o charakterze komercyjnym uważa się reklamę amerykańskiej firmy adwokackiej (u nas przede wszystkim etyka adwokacka by na to nie pozwoliła).

W związku z negatywnymi skutkami rozsyłania spamu (tj. zatykanie się łączy, zajmowanie miejsca, naruszanie prywatności, złośliwe oprogramowanie itp.) rozpoczęto walkę z tym zjawiskiem, m.in. wprowadzając zakazy rozsyłania wiadomości, których adresaci nie zamówili.

Ustawa z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną stwierdza, że przesyłanie niezamówionej informacji handlowej skierowanej do oznaczonego odbiorcy za pomocą środków komunikacji elektronicznej, w szczególności poczty elektronicznej, stanowi czyn nieuczciwej konkurencji (art. 10). Co więcej, zgodnie z art. 24 tej ustawy kto przesyła za pomocą środków komunikacji elektronicznej niezamówione informacje handlowe, podlega karze grzywny. Mamy zatem do czynienia z wykroczeniem zagrożonym kara grzywny, za spamowanie. W praktyce kara okazuje się niewystarczająca do odstraszenia spamerów.

Może zatem zagrożenie karą pozbawienia wolności skłoni ich do zaprzestania takiej działalności? Czy jednak taka kara spamerom w ogóle grozi? Okazuje się, że tak.   

24 lutego 2005 roku Rada Unii Europejskiej uchwaliła decyzję ramową w sprawie ataków na systemy informatyczne. Decyzja ta nakierowana była głównie na walkę z wszelkimi objawami terroryzmu w sieci, jednak zakres jej regulacji wykroczył nieco poza początkowe zamierzenia. Jednym z przepisów, który w oparciu o ten właśnie akt prawny implementowany został do polskiego porządku prawnego jest art. 269a kodeksu karnego, wprowadzający penalizację czynu powodującego istotne zakłócenia w pracy systemu komputerowego lub sieci informatycznej.

Od daty uchwalenia, przepis ten nie został praktycznie ani razu wykorzystany w celu zwalczania poważnej i zorganizowanej cyberprzestępczości (przynajmniej na polskim gruncie). Zakres jego zastosowania, nieoczekiwanie objął natomiast spamerów, którzy na przełomie ostatnich miesięcy, skazani zostali przez Sąd Rejonowy w Sieradzu na karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Zdaniem Sądu, znamiona opisane w tym przepisie wypełnione zostały właśnie poprzez systematyczną działalność grupy osób, które nieustannie wysyłały na przeróżne portale, wiadomości oraz komentarze promujące określoną grupę towarów. Innymi słowy Sąd przyjął, iż rozsyłanie spamu, w pewnych warunkach może podlegać odpowiedzialności karnej.

Według stanu na dzień dzisiejszy, przywołany wyżej wyrok już się uprawomocnił (utrzymany przez Sąd Okręgowy w Sieradzu). Spamowanie po raz pierwszy uznane zostało za przestępstwo, a nie tylko wykroczenie. Chociaż nasz ustawodawca nie przewiduje precedensów, a każda sprawa traktowana jest w sposób indywidualny, warto mieć na uwadze to orzeczenie, o którym z resztą było dość głośno. Stanowi ono bowiem niewątpliwe potwierdzenie, iż prawo, jakkolwiek z dużym opóźnieniem, stara się gonić  pędzącą rzeczywistość.