III Śląski Piknik Architektoniczny – krótka relacja.

Dziś odbył sie pierwszy dzień III Śląskiego Pikniku Architektonicznego, gdzie tematem przewodnim był problem, czy inwestorzy zobowiazani do stosowania przepisów ustawy prawo zamówień publicznych powinni korzystać z przetargu, czy konkursu, celem wyłonienia wykonawcy projektu architektonicznego.

W sumie to z całego dnia zapadły mi w głowę przede wszystkim (nieprzewidziane w programie) wystąpienia arch. Aleksandra Franty.  Komentując temat oceny i rozstrzygnięć konkursów architekotnicznych powiedział, że w życiu architekta (czy nawet w ogóle człowieka) wyróżnić można trzy etapy: 

1. umiejętność robienia (zdobyta wykształceniem i którką praktyką)

2. umiejętność oceniania innych (zdobyta wieloletnią praktyką i bogatym doświadczeniem)

3. wiedza na temat tego co się robi (powiedział, że zdobył ją niedawno – wygooglujcie ile ma lat :))

Natomiast zgodnie z polskimi przepisami w jury konkursu co najmniej 1/3 osób musi posiadać kwalifikacje stawiane przed uczestnikami konkursu. Czyli co najmniej 1/3 składu sądu konkursowego musi posiadać umiejętność robienia. Pozostali nawet tyle nie muszą sobą reprezentować. Stąd złe rozstrzygnięcia.

Powinno natomiast być tak, że większość składu powinna posiadać umiejętność nie tyle robienia, co oceniania innych – dopiero wtedy wyniki konkursów mogą być dobre.

Nawiązując natomiast do pytania, które przewijało się przez cały dzień: konkurs czy przetarg? Aleksander Franta powiedział, że

  • przetarg to pytanie: za ile to zrobisz?
  • konkurs to pytanie: jak to zrobisz?

W związku z tym w przypadku architektury nie powinno być wątpliwości, że konkurs to lepsze rozwiązanie. Oczywiście w zakresie inwestycji, w jakim ważna jest jakość architektury.

Problemem pozostaje natomiast smutny w tym kontekście fakt, na która zwrócił uwagę arch. Tomasz Konior – w 99% przypadków inwestorzy decydują się jednak na przetargi, gdzie jedynym kryterium pozostaje cena, a nie koncepcja architektoniczna, i to należy przede wszystkim zmienić.