Czekaliśmy, aż w kraju nad Wisłą ktoś powieli zagraniczne wzorce copyright trollingu wykorzystującego „chwyty poniżej pasa” i doczekaliśmy się. 

Na zeszłorocznym CopyCampie omawialiśmy z kolegą Bartkiem kwestie copyright trollingu, podając, między innymi, przykład niemieckiej kancelarii Urmann und Kollegen, która swego czasu występowała z roszczeniami wobec osób, które korzystały w serwisu Redtube, udostępniającego filmy dla dorosłych. Opierając się o zarzuty naruszania praw autorskich producentów tychże filmów kancelaria namawiała do ugodowego załatwiania sprawy, bez konieczności kierowania spraw na drogę postępowania sądowego, które mogłoby pozwanych narazić na wstyd.

Ostatecznie roszczenia te okazały się bezpodstawne, bowiem oglądanie filmów w sieci przy wykorzystaniu streamingu nie stanowi jakiejkolwiek ingerencji w prawa autorskie producenta, przynajmniej nie ze strony oglądających.

Na CopyCampie zakończyliśmy z kolegą ten wątek przewidując, że prędzej czy później ktoś w Polsce spróbuje powielić schemat działania niemieckiej kancelarii, która roszczenia opierała bardziej na wykorzystaniu obaw pozwanych przed wstydem , niż na merytorycznych argumentach.

Okazuje się, że doczekaliśmy się tego prędzej, niż później.

Jak donosi Dziennik  Internautów pewna kancelaria z Bielska-Białej, kierując roszczenia w imieniu producentów filmów pornograficznych w stosunku do osób udostępniających te filmy na serwisie Chomikuj.pl, wykorzystuje podobne argumenty, jak koledzy zza Odry (do poczytania TUTAJ). Z prawnego punktu widzenia zarzuty podnoszone przez polską kancelarię wydają się być bardziej uzasadnione, niż w casusie niemieckim, bowiem rozpowszechnianie treści chronionych prawem autorskim wkracza w monopol prawnoautorski. Jednak argumenty, które mają namówić naruszycieli do zawarcia ugody, a odwołujące się do charakteru rozpowszechnianych treści, uznać należy za conajmniej niemerytoryczne.

Copyright trolling? Jak myślicie?

foto.autor: Ludek Kovar źródło: commons.wikimedia.org