Kto widział film „Exit Through the Gift Shop” w reżyserii (ponoć) Banksy’ego? Pewnie większość z Was, a kto nie widział powinien nadrobić zaległości 🙂 Sztuka uliczna przybiera różne formy. Możemy mówić o dziełach o wysokim poziomie artyzmu, jak i „sztuce” niskich lotów, ograniczającej się do haseł, mniej lub bardzie wyszukanych i treściwych. Tworzone oficjalnie, bądź z naruszeniem przepisów prawa (bądź praw osób trzecich, np. właścicieli budynków). Czy ulicznym artystom przysługują prawa autorskie? Czy prawa te przysługują ulicznym „artystom”, żeby nie napisać wandalom?
Do napisania tego teksu skłoniła mnie rozmowa na temat streetartu, którą niedawno odbyłem ze znajomymi. Zachowałem się jak typowy prawnik i zamiast dzielić się opinią, które murale mi się podobają, a które nie, zadałem im pytanie, czy ich zdaniem prace ulicznych artystów podlegają ochronie na gruncie prawa autorskiego.
Odpowiedź: jasne, przecież to sztuka.
Pytanie dodatkowe: czy napisy, „tak często spotykane na polskich płotach i parkanach” (kto zgadnie z czego to cytat?:)), wychwalające kluby piłkarskie, obrażające polityków, czy też z kronikarską precyzją świadczące o tym, że w danym miejscu ktoś był i coś robił również?
Odpowiedź: nie, przecież to wandalizm.
Czy rzeczywiście jest różnica między pracą Banksy’ego:
a pracą anonimowego zwolennika Gieksy:
czy mieszkańców Korytnicy (nie pytajcie :)):
Jak to Waszym zdaniem jest? 🙂
CDN.
Zajmuję się między innymi logiką i systemami pojęciowymi w tworzeniu reguł (a prawo to też reguły). Moim zdaniem skoro ustawa określa dość jasno co jest utworem (twór o indywidualnym charakterze) i słusznie nie wnika w to czy utwór jest czy nie jest sztuką, pozostają do omówienia prawa do utworu. Generalnie dwie rzeczy są tu moim zdaniem istotne: prawo osobiste autora (nieukrywanie autora utworu, prawo autora do niepodpisania utworu lub podpisania pseudonimem) oraz wynagrodzenie. To drugie budzi wiele kontrowersji ale po kolei.
Przestrzeń może być prywatna lub publiczna. Ta ostatnia z zasady nie podlega restrykcji dostępu do niej. Skoro do przestrzeni publicznej dostęp jest wolny to do wszelkich utworów obecnych w tej przestrzeni także. Skoro można na coś spojrzeć i zapamiętać (zarejestrować) to znaczy można także np. fotografować. Utwór wizualny (nie tekst, nie piosenka..itp.) ma chroniony wizerunek (tak samo jak twarz człowieka) jednak jest to ochrona np. przed plagiatem ale nie przed samym faktem rejestracji. Wolno więc w przestrzeni publicznej patrzeć nie płacąc, wolno więc robić zdjęcia, nagrywać. A wandalizm? Tu więc wandalizmem (tu definicja jest dość prosta) będzie umieszczenie utworu w sposób powodujący straty lub zniszczenia (np. w przestrzeni publicznej).
Tak więc nie ma, moim zdaniem, sensu dywagowanie który utwór jest sztuką. Zapytajmy kibica, co na ścianie parkanu budzi u niego większe emocje: nazwa nielubianego klubu czy portret Che Guewary (wykluczam wulgaryzmy) a sztuka to w końcu emocje… Można co najwyżej mówić o wandalizmie i ochronie prywatnej własności (zakaz malowania na płocie).
Panie Jarku,
Nie do końca mogę się zgodzić, że ustawa w sposób precyzyjny mówi nam, co można uznać za utwór – owszem podaje przesłanki, natomiast sama ocena, czy dany wytwór intelektu te przesłanki spełnia, może często być trudna.
Ważne jest to, że utworem może być rezultat pracy twórczej niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Zatem ochronie na gruncie prawa autorskiego może podlegać zarówno piękny mural, jak i kilka kresek nabazgranych na płocie 🙂
Jeśli chodzi o przestrzeń publiczną – więcej nawet, bo fotografie, o których Pan wspomniał można nawet rozpowszechniać zgodnie z art. 33 pkt. 1 prawa autorskiego.
Słowa „wandalizm” użyłem bardziej w rozumieniu umieszczaniu tego rodzaju dzieł na obiektach należących do osób trzecich bez zgody.
Bardzo podoba mi się Pańska uwaga na temat sztuki. Kiedyś coś na temat zderzenia sztuki i prawa autorskiego napisałem:
http://www.ipblog.pl/2012/02/sztuka-i-utwor-to-nie-to-samo/
Kwestie praw autorskich ulicznych artystów, już konkretniej, będą tematem następnego wpisu.
pozdrawiam
Korytnica wygrywa internety 🙂
Ale skoro trzeba ją sklasyfikować, to raczej jako postulaty formułowane w ramach dialogu społecznego niż utwór o indywidualnym i twórczym charakterze.
Ja widzę tu wysoki poziom twórczości o zdecydowanie indywidualnym charakterze, zarówno w zakresie grafiki (utwór plastyczny), jak i treści (utwór literacki) 🙂
Moim zdaniem postawione przez autora bloga pytanie jest przyczynkiem do wywiązania się dyskusji na temat sytuacji, w której ktoś „popełnia” utwór na cudzej własności i próby odpowiedzenia na pytanie czyje prawo w takim przypadku będzie lepiej chronione: prawo twórcy utworu, czy prawo właściciela np. ściany budynku, na którym taki utwó został wykonany.
Pani Katarzyno,
zgadzam się w 100% i niebawem ten temat poruszę na AP blogu 🙂
http://www.apblog.pl/
Faktycznie nie jest to takie jednoznaczne, z pewnością jednak warto zachować zdrowy umysł przy uprawianiu sztuki w miejscu publicznym. Szczególnie takiej zostawiającej trwały ślad np. na budynku, czy ogrodzeniu.
Niestety nie mają prawie w ogóle praw i są traktowani jak żebracy.
Uliczni artyści dla niektórych są menelami, którzy zbierają na piwo, a prawda jest zupełnie inna.
Coraz częściej zastanawiam się, gdzie się kończy sztuka, a zaczyna… życie? Tak często brakuje jednoznaczności.
sztuka nie jest terminem prawnym :), można mówić o dziele w rozumieniu jego indywidualnego charakteru… czyż nie?
sztuka jako taka terminem prawnym nie jest, aczkolwiek wiele prawnych aspektów jej dotyka, w tym prawnoautorskich 🙂