Natrafiłem na bardzo ciekawy tekst autorstwa Ricka Falkvinge, wskazujący na podobieństwo między „walką” o legalizację marihuany, a toczącą się właśnie walką z piractwem na terenie USA. Gorąco polecam.

Autor zauważa wiele podobieństw między wskazanymi wyżej zjawiskami .

Otóż, pomimo ogromnego poparcia dla legalizacji tej, jakże popularnej używki w czasach hipisowskich, a więc w latach 70-tych, potrzeba było aż 40 lat, aby rzeczywiście wdrożono odpowiednie regulacje prawne.

Po drodze „wojna z narkotykami” została zaostrzona, pomimo tego, że dwóch prezydentów USA przyznało się do palenia – przy czym jeden się „nie zaciągał” – aż w końcu uświadomiono sobie, że wojna ta skazana jest na porażkę, przynajmniej jeśli chodzi o tę konkretną używkę, i więcej dobrego przyniesie jej legalizacja. Do tej pory rzeczywiście działania administracji i środki, jakimi próbowano walczyć (zaostrzanie kar itp.) można określić, jak robi to autor: „kind of how a military force with a bad mapmaker need to use an ever-increasing amount of explosives to fix the terrain instead of the map”.

Podobnie sprawa zdaje się wyglądać z wszelkiego rodzaju dobrami kultury, chronionymi na gruncie prawa autorskiego, a powszechnie dostępnymi w sieci. Jak wskazuje autor, społeczeństwo bardziej przestrzega zakazów prędkości, niż zakazów wynikających z prawa autorskiego, co wskazuje (chyba) na wolę „uwolnienia” tychże dóbr. Władza natomiast konsekwentnie zaostrza zakazy, kary, wzmacnia walkę i kieruje kolejne działa wobec naruszeń praw autorskich.

Nie sposób odmówić autorowi, że podobieństwo między opisanymi zjawiskami jest zauważalne. Czy to oznacza, że czeka nas jeszcze mniej więcej ćwierć wieku walki z „piractwem”? 🙂 

Polecam lekturę artykułu, który jest dostępny na Torrentfreak.com – TUTAJ