Tuż przed końcem ubiegłego roku Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło powrót do koncepcji utworzenia w Polsce wyspecjalizowanych sądów własności intelektualnej. Nie jest to pomysł nowy, choć jak wiemy, nie doczekał się dotychczas realizacji. Jak będzie tym razem? Czy pomysł ma szanse powodzenia? Czy to w ogóle jest dobre rozwiązanie?

Powracający po raz kolejny pomysł powołania w Polsce wyspecjalizowanych sądów własności intelektualnej z pewnością wart jest uwagi, szczególnie wobec daleko idącej specyfiki spraw z tego zakresu i ich rosnącej z roku na rok ilości. Jak podkreśla Ministerstwo, zmiana jest „odpowiedzią na postulaty przedsiębiorców i przedstawicieli organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi”. Brzmi dobrze, jednak o powodzeniu projektu zdecydują, jak zwykle, szczegóły. Przyjrzyjmy się więc prezentowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości założeniom.

Tak blisko, a tak daleko

Nowe sądy własności intelektualnej I instancji mają zostać utworzone w ramach istniejących już sądów okręgowych, pełniących obecnie rolę sądów tej instancji dla spraw z zakresu prawa autorskiego oraz własności przemysłowej. Sądy własności intelektualnej przyjąć miałyby zatem formę wyspecjalizowanych wydziałów, podobnie jak funkcjonujące od lat sądy pracy, działające jako wydziały sądów powszechnych. Oczywiście, zgodnie z założeniami reformy, liczba sądów wyspecjalizowanych byłaby mniejsza niż obecna liczba sądów okręgowych. Przedstawiciele ministerstwa mówią bowiem o kilku lub kilkunastu sądach I instancji.

Na poziomie II instancji utworzony ma natomiast zostać jeden centralny sąd apelacyjny. Brak jednak szczegółów dotyczących lokalizacji takiego „supersądu”.

I właśnie tutaj ujawnia się pierwsza słabość ministerialnej propozycji. O ile bowiem koncepcja utworzenia kilkunastu sądów I instancji broni się, gdyż w optymalnym wariancie każde województwo, a przynajmniej każda apelacja, posiadałaby jeden sąd wyspecjalizowany, o tyle pomysł jednego sądu II instancji jest dość kontrowersyjny. Trzeba mieć bowiem świadomość, że w przypadku sądu centralnego, oddalonego o setki kilometrów od siedziby zarówno jednej, jak i drugiej strony sporu, niepotrzebnie rosną koszty postępowania.

Czy to aby nie ograniczy konstytucyjnego prawa do sądu?

Potrzebne – niepotrzebne

Oczywiście można twierdzić, że jeden sąd apelacyjny ds. własności intelektualnej to aż nadto. Choć bowiem liczba spraw z zakresu ochrony praw autorskich lub praw własności przemysłowej stale w Polsce rośnie, nadal jest to jednak mały procent ogółu. Sprawy tego rodzaju, siłą rzeczy, nigdy nie będą do sądów wpływać w ilościach większych, niż ma to miejsce w przypadku spraw rodzinnych, czy pracowniczych. I tutaj też pojawia się pytanie – czy to już ten moment?

W mojej ocenie sprawne sądownictwo wyspecjalizowane to przede wszystkim jasny sygnał dla rynku, że każda sprawa z zakresu ochrony własności intelektualnej trafi do kompetentnego, obeznanego w temacie sędziego, który znając nie tylko przepisy prawa autorskiego, czy też prawa własności przemysłowej, ale także wykazuje się znajomością realiów rynku innowacji i/lub kultury, daje gwarancje wysokiej jakości orzecznictwa. Tym samym sądy wyspecjalizowane mogą w dłuższej perspektywie przyczynić się do wzrostu zainteresowania rynku inwestycjami w sferę innowacji, pozwalając na rozwój sektora kreatywnego i technologicznego.

Po pierwsze kadry

Aby sądy ds. własności intelektualnej zadziałały prorozwojowo, konieczne jest jednak wzbudzenie w rynku poczucia, że w sądach tych zasiadają prawdziwi fachowcy. Skąd jednak ich wziąć?

Dotychczasowe duże rozproszenie spraw z zakresu własności intelektualnej z pewnością nie sprzyjało kształtowaniu się wyspecjalizowanej kadry w tym obszarze. Trudno natomiast wymagać od sędziów cywilistów znajomości specyfiki regulacji z zakresu prawa własności intelektualnej, tak przecież różnej od regulacji Kodeksu cywilnego i innych ustaw sytuowanych tradycyjnie w obszarze prawa cywilnego.

Ministerstwo głosi, że delegowani sędziowie będą szkoleni z zakresu prawa własności intelektualnej. Same szkolenia jednak, jak się wydaje, sprawy nie załatwią. Ważne będzie przyciągnięcie do sądownictwa najlepszych specjalistów z sektora prywatnego, co może być jednak trudne wobec sztywnych widełek, jakim podlegają uposażenia sędziowskie.

Oczywiście, w dalszej perspektywie wyspecjalizowanie kadry sędziowskiej da oczekiwany rezultat w postaci wykształcenia kadry zaznajomionej ze specyfiką wąskiej dziedziny, jaką jest prawo własności intelektualnej. Co jednak z okresem przejściowym? A z drugiej strony, czy tak daleko idące wyspecjalizowanie nie spowoduje, że sądom ds. własności intelektualnej umykać będzie np. stricte cywilnoprawne tło rozpoznawanych spraw?

Długa droga przed nami

Jak widać sprawa nie jest jednoznaczna. Koncepcja wprowadzenia do polskiego wymiaru sprawiedliwości jest z całą pewnością ciekawa, jednak jej ostateczny kształt nie może być wynikiem nieskoordynowanych działań, niekonsultowanych ze środowiskiem sędziowskim i biznesowym. W tym procesie konieczne stanie się także sięgnięcie do doświadczeń innych państw, w których sądy ds. własności intelektualnej działają od dłuższego czasu. Pozwoli to bowiem uniknąć błędów, które inne państwa przepracowały już w procesie wdrażania swoich reform.